Mimo że pożar, który od wieczora 6 lutego trawił Archiwum Urzędu Miasta Krakowa został opanowany 11 lutego, nadal tliła się część archiwaliów z hali nr 1. Strażacy wciąż dozorują pogorzelisko.
Dopiero po zakończeniu działań straży pożarnej i prokuratury, która prowadzi śledztwo "w sprawie umyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach w postaci budynku Archiwum Miejskiego UMK, o bliżej nieustalonej wartości strat" oraz po wydaniu przez nadzór budowlany decyzji o dalszym losie spalonego budynku będzie można wyciągać m.in. pozostałe tam archiwalia.
Szanse na przetrwanie dokumentów w dobrym stanie są jednak nikłe, bo wpierw były pod wpływem wysokich temperatur, a potem zalewano je wodą. W archiwum magazynowano 20 tys. mb. akt. Mogło tam być nawet wiele milionów stron dokumentów, zwiezionych niegdyś z różnych miejsc Krakowa. Znajdowały się tam dokumenty dotyczące funkcjonowania miasta w ubiegłych latach, m.in. zawierane przezeń umowy, dokumenty dotyczące przetargów oraz zezwoleń budowlanych. Nie było natomiast akt Urzędu Stanu Cywilnego, które są przechowywane gdzie indziej.
Na razie trudno określić, jakie dokumenty uległy zniszczeniu. Część akt zdołano przenieść w bezpieczne miejsce. Niektóre z dokumentów posiadały kopie lub zostały zdigitalizowane.
Sprawę monitoruje powołany przez Urząd Miasta Krakowa zespół ds. zabezpieczenia archiwaliów.
Czytaj także: