Na 50-lecie misji karmelitańskich w Burundi o. Maciej Jaworski OCD buduje domy dla 150 rodzin w wiosce Cani.
Jak wygląda praca wśród nich? Są otwarci na Ewangelię?
Posługujemy we współpracy z parafiami, gdzie leżą pigmejskie wioski. Są osady w większości katolickie, są też mieszane, protestanckie. Kontakt z kapłanami jest znikomy w sytuacji, gdy proboszcz z wikarym ma parafię z 50 tys. katolików rozsianych w 10 kościołach. Dzięki Bogu, że w Afryce parafia to nie proboszcz, ale wspólnota, że ewangelizacja przechodzi z ust do ust. Tu, w Burundi, Ewangelia jest trendy. Pigmeje są niezwykle otwarci na świat duchowy, powiedziałbym jako europejski sceptyk, że za bardzo, bezkrytycznie. Ostatnio na widok strzykawek uciekł sołtys ze szpitala. Miał jakąś gangrenę. Tłumaczył później, ze ich pastor twierdzi, że zastrzyk to wpuszczenie demona do organizmu. No i będzie niedługo amputacja prawej ręki sołtysa dużej wioski, jednego z nielicznych, który umie tam pisać. Tu, w Burundi, Ewangelia jest trendy. Wśród Pigmejów podobnie – jest niezwykłe otwarcie na świat duchowy, powiedziałbym jako europejski sceptyk, że aż za duże, bo bezkrytyczne.
Jacy są?
Niezwykle solidarni między sobą. Gdy wejdziesz w konflikt z jednym, masz przeciw sobie automatycznie całą wioskę. W poczuciu wykluczenia są razem i każdy gest interpretowany jest wspólnotowo. Są radośni. Tu w Afryce spełnia się przesłanie Franciszka, z którym próbuje się przebić, że radość zaraża i przyciąga, jest nie tylko owocem ewangelizacji, ale również jej instrumentem. Radosna Ewangelia po prostu intryguje, dotyka.
Czego pragną?
Tego, co wszyscy. Chcą być szczęśliwi. Pragnienia i grzechy mamy pod równikiem i nad równikiem te same. Dziś zmienia świat globalny dostęp do informacji i wyobrażanie sobie życia poza własnym światkiem. I wtedy budzą się pragnienia nie tyle swoje, co wynikające z porównywania siebie z innymi. To zaczyna przenikać również do świata pigmejskiego. Przecież w normalnych wioskach, obok osad pigmejskich, gdzie też nie ma prądu czy wody, jest wszędzie internet. Pigmeje też już wiedzą, że można mieć wodę w domu. Też już wiedzą, że można, siedząc, przemieszczać się do miasta. Też wyobrażają sobie raje na ziemi. Z jednej strony jest szansa na rozbudzenie zdrowej ambicji, równania w górę, z drugiej jednak, przez przepaść cywilizacyjną dzielącą różne światy, mamy ryzyko pogłębienia poczucia odrzucenia, pytań, dlaczego nie możemy mieć wody, prądu, roweru? W czym jesteśmy gorsi, że harując cały dzień możemy dostać jedynie bezwartościowy odżywczo maniok, a nie bogatą fasolę?