Na cmentarzu Salwatorskim na krakowskim Zwierzyńcu odbył się dziś pogrzeb Jana Malika (1945-2022), muzyka, szopkarza, rzeźbiarza, poety, przewodnika beskidzkiego.
Artystę związanego ze Zwierzyńcem od urodzenia, modlącego się bardzo często w kościółku Najświętszego Salwatora i kościele sióstr norbertanek, żegnała rodzina, m.in. żona Anna, córki i wnuki, rodzeństwo, oraz liczni przyjaciele i znajomi.
Zaczęło się w cmentarnej kaplicy pw. Wszystkich Świętych. Przed Mszą św., niczym w wiejskim kościółku, rozległ się przejmujący śpiew Zofii Szyrajew i jej towarzyszek. Zajmujące się od lat muzyką tradycyjną śpiewały dawne pieśni kościelne, które dobrze znał i cenił J. Malik. "Zmarły człowiecze, z Tobą się żegnamy; /Przyjmuj ten dar smutny, który Ci składamy: /Trochę na grób Twój porzuconej gliny /Od Twych przyjaciół, sąsiadów, rodziny. (...) Niedługo, bracie, z Tobą się ujrzemy, /Jużeś tam doszedł, my jeszcze idziemy. /Trzeba Ci było odpocząć po biegu: /Ty wstaniesz, boś tu tylko na noclegu" - rozbrzmiewało.
Przy urnie z prochami zmarłego ustawiono wielkie chorągwie stylizowane na kościelne, na których widniały fotografie Malikowych świątków - "Chrystusa Salwatorskiego" i "Piety Anielskiej w ognistych skrzydłach". Chorągwie łopotały potem na wietrze, gdy urnę z prochami niesiono do grobu.
Zmarłego żegnali muzyką koleżanki i koledzy z orkiestry Opery Krakowskiej oraz córka Julia Malik, dyplomowana śpiewaczka operowa (mezzosopran), która zaśpiewała pieśń "Ave Maria" z opery "Otello” Giuseppe Verdiego.
Artysta Matki Bożej, jak nazywano zmarłego ze względu na szczególną cześć okazywaną Matce Chrystusa w modlitwie i sztuce, został pochowany w grobie rodzinnym, nad którym góruje niewielka kapliczka z postacią Chrystusa Frasobliwego. Złożeniu urny do grobu towarzyszył odegrany z taśmy archiwalnej przenikliwy dźwięk okaryny, na której J. Malik wygrywał melodie w scenerii krajobrazów beskidzkich. Córki zmarłego Cecylia i Rozalia śpiewały pieśń ojca pt. "Pieta księżycowa” (powstałą niegdyś do rzeźby pod tym samym tytułem). O sobie pisał poeta w wierszu "Salwator I", towarzyszącym rzeźbie "Chrystusa Salwatorskiego", umieszczonej na jednej z chorągwi: "Zbawiciel /Na wielkiej chmur fasadzie /W koronie z kwiatów potasznika /a pod królewskim pantofelkiem /grajek powracający z lasu /w bukiecie bluszczu i paproci /przywiódł za sobą /łańcuch górskich pieśni". Na fotografii rzeźby widać wyraźnie u stóp Chrystusa grającą na skrzypcach małą postać. To sam twórca "Chrystusa Salwatorskiego".
- 6 marca, gdy umierałeś w szpitalu, przyszły do ciebie twoje ukochane mamy: mamusia Wiktoria Malikowa i druga twoja ukochana Mama - Najświętsza Panienka, Matka Boska, którą chyba milion razy prosiłeś w Różańcu, żeby była przy twojej śmierci - mówiła nad grobem córka Cecylia, malarka i performerka. - Mam gorącą prośbę, żebyśmy się zaopiekowali twórczością taty, żebyśmy pokazali ją ludziom, tak jak on się dzielił z wszystkimi. Tato nie zdążył oprawić wszystkich figurek i nie zdążył wybudować dla nich domu, o czym czasem marzył. Zdawał sobie sprawę z wartości swojej sztuki, wiele jego rzeźb poszło w świat, ale najlepsze chował. Ta sztuka to nie tylko skarb należący do rodziny, ale dziedzictwo należące do nas wszystkich. Dlatego bardzo proszę, zróbmy tacie piękną wystawę, nie roztrwońmy tego skarbu, tego piękna - dodała córka artysty.
Jan Malik zmarł 6 marca, w 77. roku życia. Bogdan Gancarz /Foto Gość