Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Dziergane i rzeźbione święta

Kreatywność plastyczna górali jest imponująca. Kto potrafi wyhaftować gorset, stworzy haftowane bombki, kto plecie na drutach, nie będzie miał problemu, żeby wykonać ozdoby z wełny. Podhalanie inspirują się nawzajem.

Anna Malacina-Karpiel, znana i ceniona podhalańska artystka, a zarazem dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Poroninie, cieszy się, że moda na tradycyjne ozdoby świąteczne czy też takie, które nawiązują do regionu, przechodzi odrodzenie. – Wynika to z przywiązania tutejszej ludności do tradycji i obrzędów z nimi związanych. Zaczyna to się na nowo podobać nie tylko mieszkańcom, ale i turystom, którzy być może tego oczekują. W pensjonatach prowadzonych przez gospodarzy widnieją ozdoby z naturalnych materiałów i produktów. Choć nie spotyka się już w chałupach odwróconych czubkiem do dołu choinek podłaźniczek, na których wisiały jabłka czy światy – ozdoby z opłatków – mówi A. Malacina-Karpiel.

Za pan brat z ekologią

Stanisława Trebunia-Staszel z Uniwersytetu Jagiellońskiego wskazuje na bardzo pozytywny trend przygotowywania ozdób świątecznych w rodzinach czy szkołach. – To bardzo spaja wspólnotę rodzinną czy grupę szkolną. Przeżywanie razem czegoś ważnego w pogodnej atmosferze przedświątecznej daje chęć jeszcze większej kreatywności, a przede wszystkim pokazuje dzieciom i młodzieży, ile pracy i wysiłku trzeba włożyć, by powstała jakaś ładna ozdoba świąteczna. Myślę, że można mówić również o aspekcie wychowawczym – uważa. Etnolog wskazuje jeszcze na jeden ciekawy wątek. – Choć mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, nie biegniemy do sklepu, ale właśnie szukamy ozdób przygotowanych samodzielnie, dostępnych na jarmarkach bożonarodzeniowych, czy po prostu sami je robimy z przeróżnych rzeczy. Jest to też działanie proekologiczne – dodaje. Anna Malacina-Karpiel wskazuje, że na przygotowanie ozdób świątecznych wpływ ma także rzeczywistość. – Czasy, kiedy na wsiach panowała bieda, wiązały się z tym, że zdobiono tym, co się miało. Z biegiem lat, gdy docierały i tu gotowe ozdoby świąteczne, były także używane do przystrajania pomieszczeń czy choinki. W końcu ludzie cieszyli się, że stać ich było na coś lepszego, kolorowego, mieniącego się. Któż nie pamięta bombek z roku na rok coraz bardziej pozdzieranych czy ubitych? Te ozdoby w latach 50., 60. XX w. można było spotkać także i na Podhalu. Moda zachodnia wkradała się i do nas. Obecnie w wielu domach można zauważyć powrót do ozdabiania choinek, okien, drzwi produktami z naturalnych materiałów, bombkami w ludowe wzory, koronkowymi czy haftowanymi zawieszkami – mówi A. Malacina-Karpiel.

Od dziecka do seniora

W ośrodkach kultury często organizowane są warsztaty rękodzielnicze, na których dzieci, młodzież uczy się zdobnictwa tradycyjnego. Aktywnie działający seniorzy, twórcy ludowi chętnie dzielą się swoimi umiejętnościami, a tego typu warsztaty cieszą się dużym zainteresowaniem. – Nie trzeba nikogo specjalnie zapraszać na zajęcia z ozdób świątecznych, a wychodzą nam naprawdę małe arcydzieła. Dzieci są pełne pomysłów – mówi Anna Szopińska, nauczycielka w Szkole Podstawowej w Cichem. W wielu miejscowościach w Małopolsce, nie tylko w Krakowie, organizowane są jarmarki bożonarodzeniowe, na których prezentowane są wcześniej przygotowane przez dzieci i młodzież ozdoby. Tak było m.in. w Czarnym Dunajcu, Poroninie czy w Mszanie Dolnej. Prężnie działające Stowarzyszenie „Spod Ćwilina” przyjechało do tej ostatniej miejscowości z całą ciężarówką rękodzieła! Na jarmarku świątecznym zorganizowano nawet konkurs potraw wigilijnych.

To nie abstrakcja

Anna Malacina-Karpiel wprost przyznaje, że Podhale to region zamieszkiwany przez wielu artystów, rzemieślników, rękodzielników, w tym także młodych kreatywnych, którzy szukają pomysłów na to, by swoje talenty wykorzystać w coraz to nowych formach. – Bogate zdobnictwo, z jakiego słynie, rozszerza się na wiele płaszczyzn, także w przypadku ozdób świątecznych. Kto potrafi wyhaftować gorset, stworzy haftowane bombki, kto plecie na drutach, nie będzie miał problemu, żeby wykonać ozdoby z wełny. Tutaj sami inspirujemy się nawzajem. Zwłaszcza w środowiskach rodzin góralskich. Wystarczy, że w domu jest rzeźbiarz, który sprawnie posługuje się dłutkiem, a już na święta wyrzeźbi figurki Świętej Rodziny pod choinkę. Sama radość, gdy możemy tymi umiejętnościami dzielić się z najbliższymi. Pamiętam z dzieciństwa, że moja babcia robiła ozdoby z opłatka. Cieszę się, że mogę w pamięci chować takie wspomnienia. Ten żywy przekaz tradycji nie jest czymś abstrakcyjnym, nikt mi tego nie zabierze – cieszy się A. Malacina-Karpiel.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy