Nowy numer 21/2023 Archiwum

Oczy, które kochają

Gdy po 40 latach bycia ateistką Maria Bieńkowska-Kopczyńska powróciła do wiary, modliła się, prosząc: „Jezu, pozwól mi się namalować”. Pozwolił.

Wiarę utraciła, mając zaledwie 12 lat. – Czasem wystarczy jedno słowo albo obraz, który spowoduje, że nieprzygotowane na wiele sytuacji dziecko potrafi zaprzeczyć istnieniu Boga, świętości Trójcy Świętej, Kościoła czy wiarygodności konkretnego kapłana. Tak właśnie, w kilka sekund, stało się w moim przypadku – przyznaje artystka. Wiele lat później pojechała do Włoch, by zobaczyć freski znajdujące się w Asyżu. Nie spodziewała się, że Bóg wykorzysta tę wycieczkę, by ją odzyskać. – Tej podróży towarzyszyły różne niespodzianki, aż w końcu powiedziałam: „Niech się dzieje, co chce” i – jeszcze zupełnie nieświadomie – oddałam bieg wydarzeń w ręce Stwórcy – opowiada M. Bieńkowska-Kopczyńska.

On zaś, widząc, że nie ma już w niej uporu ani oporu, zaczął działać. – Poczułam, jak kruszeje moje poranione wnętrze. Zaczęłam wchodzić w głąb mojej duszy, w zakamarki wcześniej nieznane, aż w końcu, gdy byłam na wzgórzu Monte Sant’Angelo, usłyszałam w sercu głos, że to jest czas łaski dla mnie i że jeśli z niego nie skorzystam, to ta łaska już do mnie nie wróci. Bóg przygotował mnie na to spotkanie z Nim, a ja w kilka sekund odzyskałam wiarę. Miałam 52 lata, gdy zrozumiałam, że Bóg jest, a ja do Niego wracam – wspomina malarka. Niebawem przystąpiła do spowiedzi, a ksiądz zapytał, czy namalowała już Jezusa. „Jak mogłabym to zrobić, skoro do tej pory w Niego nie wierzyłam?” – odpowiedziała zaskoczona, ale to pytanie zaczęło w niej pracować. Zdumienie było jeszcze większe, gdy przy kolejnej spowiedzi inny kapłan zapytał o to samo. – Musiało minąć 7 lat, abym odważyła się to zrobić. Tyle trwało moje wewnętrzne uzdrowienie. Gdybym malowała Boga, mając jeszcze nie do końca uporządkowane życie, to na płótnie byłyby widoczne moja twarz, moje lęki, zranienia, cierpienie. Takie obrazy byłyby nie do zniesienia dla widza. Czekałam więc na moment, aż będę „odnowiona”, by w czystości serca wziąć odpowiedzialność za namalowanie Jezusa – podkreśla M. Bieńkowska-Kopczyńska i dodaje, że kiedy nadeszła ta chwila, nie było tak, że po prostu stanęła przed płótnem i malowała Boga-człowieka.

– Każdego dnia, zanim pojechałam do pracowni, modliłam się, prosząc: „Jezu, pozwól mi się namalować”. Gdy kolejny raz powtarzałam te słowa, znów usłyszałam w sercu cichy głos: „Przecież pozwoliłem” – mówi, nie kryjąc wzruszenia, pani Maria. Przez cały okres Wielkiego Postu, który wtedy trwał, namalowała aż 26 wizerunków Jezusa, kontemplując Jego oblicze w kupionym wcześniej albumie z Manoppello. To właśnie te obrazy są częścią wystawy „Pasja”, którą do 11 kwietnia można oglądać w galerii Ars-Bonum przy parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny na os. Kalinowym 5 w Krakowie. – Te obrazy zostały mi dane, to była kolejna łaska. Nie potrafiłam bez nich żyć, tęskniłam za nimi, gdy wracałam z pracowni do domu – zaznacza artystka. Niezwykłą nagrodą za serce, które włożyła w tę pracę i w album później wydany, był... telefon z Watykanu. Kapłan, który dzwonił, prosił o adres pani Marii, by wysłać jej podziękowania i błogosławieństwo od samego papieża Benedykta XVI. – Mam głębokie przekonanie, że żaden obraz przedstawiający Boga, który wyszedł spod mojego pędzla, nie był przypadkiem. Pokazując je widzom (na wystawie w Ars-Bonum widzimy aż 47 prac), chcę, by wystawa wniosła w ich życie Miłość, pisaną przez wielkie „M”. Bo choć większość z tych obrazów jest pasyjna i wiele jest w nich czerwieni i czerni, to w oczach Chrystusa widzimy pokój, ciepło i przytulenie. To nie są oczy prokuratora, który oskarża nas o nasze grzechy, ale oczy Kogoś, kto nas kocha i chce przygarnąć do swojego Serca każdego człowieka – zaznacza M. Bieńkowska-Kopczyńska.

Oprócz wizerunków Jezusa Ukrzyżowanego na wystawie znalazły się też trzy przedstawienia piety, jak również obrazy z cyklu „Ecce Homo”, oblicza Chrystusa Zmartwychwstałego i dwa obrazy twarzy Jezusa odbitej na chuście z Manoppello. – Warto przyjść do galerii i pozwolić Bogu, by dotknął naszego serca poprzez sztukę. To, że jest to możliwe, zrozumiałem wiele lat temu, gdy dostrzegłem, że za każdym obrazem kryje się człowiek, czyli artysta, który stworzył to dzieło, oraz dzieje jego życia. Historia nawrócenia pani Marii udowadnia, jak pięknie Bóg potrafi działać w człowieku – mówi ks. Adam Podbiera, proboszcz parafii na os. Kalinowym, który chciałby, by Kościół na nowo stał się mecenasem sztuki prowadzącej do Boga. Galeria na razie czynna jest w każdą niedzielę po Mszach św. Niedługo powinna być również otwarta w środy po południu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast