Dzisiaj w kościele św. Jadwigi Królowej na Krowodrzy odbyła się pierwsza część uroczystości pogrzebowych ks. Marka Hajdyły (1963-2024), zmarłego 13 lipca proboszcza miejscowej parafii, współorganizatora Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku. Przewodniczył im kard. Stanisław Dziwisz.
Zmarłego, prócz rodziny na czele z mamą Czesławą, żegnało liczne grono duchowieństwa, w tym kard. Grzegorz Ryś, kolega rocznikowy z seminarium duchownego, krakowscy biskupi pomocniczy Damian Muskus i Robert Chrząszcz, archiprezbiter parafii Mariackiej ks. Dariusz Raś, ks. prof. Robert Tyrała, rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, a także parafianie i przyjaciele.
- Drogi księże kanoniku Marku! Na początku dzisiejszej uroczystości pogrzebowej pragnę Cię pożegnać w imieniu prezbiterium krakowskiego, w imieniu wszystkich obecnych na tej uroczystości żałobnej, a także niech mi będzie wolno pożegnać Cię w imieniu Twojej parafii św. Jadwigi, której poświęciłeś wiele lat gorliwej i mądrej duszpasterskiej posługi. Myśląc o Twoim odejściu, szczególnie boleśnie łączę się z Twoją mamą i Twoją rodziną, którzy razem z nami opłakują Twoje odejście - powiedział kard. Dziwisz. - Szczególnie dzisiaj pragnę wyrazić podziękowanie za Twój wkład w przygotowanie i współpracę przy organizacji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Po Drodze Krzyżowej, która odbiła się echem nie tylko w Krakowie, ale i w świecie, zapytał mnie Ojciec Święty Franciszek: "Skąd wzięliście teksty tej Drogi Krzyżowej i całą oprawę?". Powiedziałem mu wtedy, że to duża zasługa ks. Marka, a w przygotowaniu tekstów miał udział obecny tutaj kardynał Grzegorz. Widziałem, że Ojciec Święty był pod wrażeniem całej tej Drogi Krzyżowej. Ja Ci, Marku, dziś jeszcze raz dziękuję za ten Twój wkład, a także za Twoją pracę duszpasterską w parafii i w archidiecezji. Oprócz żałoby, którą dzisiaj wyrażamy przy Twojej trumnie, pragniemy dziękować Bogu za Twoje życie kapłańskie i prosimy, aby Pan przyjął Cię do swojego domu - dodał metropolita senior archidiecezji krakowskiej.
Kazanie wygłosił kard. Ryś. Nawiązując do biblijnych czytań mszalnych, mówił o swoim przyjacielu. Wcześniej przekazał zapewnienia o modlitwie ze strony kard. Stanisława Ryłki, który był niegdyś opiekunem ich rocznika seminaryjnego, oraz od kolegi rocznikowego ks. Wojciecha Kościelniaka, który jest na misjach w Tanzanii. - To my potrzebujemy tego słowa. Marek nie potrzebuje już w tej chwili słuchać ani czytań mszalnych, ani nie potrzebuje objaśnień, które dopowiadamy do słowa. Bo Marek, ufamy, patrzy Bogu twarzą w twarz i nie potrzebuje już żadnego pośrednictwa. Ale my bardzo potrzebujemy słowa, które nas może przeprowadzić jakoś z sensem przez tę godzinę - wspomniał kard. Grzegorz. - Nie wiem, jak wam, ale mnie bardzo ciężko słuchało się pierwszego czytania. Bardzo ciężko. Myślę, że od pierwszej wiadomości, którą otrzymaliśmy, że Marek wrócił do domu i jest ciężko chory, i że ks. Paweł natychmiast przewiózł go do szpitala, wszyscy zachowywaliśmy się pewnie tak, jak ci ludzie opisani w pierwszym czytaniu. Wszyscyśmy się modlili, wszyscy pewnie sprawowaliśmy Eucharystię, wszyscyśmy płakali, wszyscy byliśmy zatrwożeni tym, co spotyka Marka, ale Bóg nie wydłużył tego życia. Ezechiasz dostał 15 lat. Przyjęlibyśmy od Boga pięć, przyjęlibyśmy może pięć miesięcy, może nie mielibyśmy pretensji o 15 lat. I wszyscy mamy poczucie, że Bóg nie cofnął czasu tak, jak wtedy. Więc w pierwszej chwili, kiedy czytamy ten tekst, to on w nas rodzi rozmaite emocje, wcale niełatwe. Myślę jednak, że kiedy czytamy ten tekst w czasie Eucharystii, to otrzymujemy od Pana istotną odpowiedź. Pan mówi, że na te pragnienia nasze, na te pragnienia, żeby żył, żeby z tego wyszedł, żeby był z nami, żeby go śmierć nie zabrała, na te nasze pragnienia odpowiedzią wcale nie jest to, że Ezechiasz doświadczył rekonwalescencji i żył jeszcze 15 lat. Odpowiedzią, jaką my otrzymujemy, jest zmartwychwstanie Pana, zmartwychwstanie Jezusa i na Marku się wypełnia to słowo Izajasza, kiedy mówi: "Trzeciego dnia pójdziesz do domu Pana". Trzeci dzień to jest dzień zmartwychwstania Jezusa. Marek nie umarł, lecz żyje. Marek jest z nami, Marek celebruje z nami tę Eucharystię. Paradoksalnie jest tak, przy całym bólu, że w tej chwili jest nam do Marka bliżej niż jeszcze tydzień temu. Każdy z nas, kiedy chce, może go teraz spotkać, każdy z nas może go przywołać w modlitwie, każdy z nas może z nim rozmawiać i prosić go o wstawiennictwo. Ta parafia, której przewodził wiele lat, ma teraz w nim wielkiego orędownika. To nie jest tak, że ksiądz proboszcz się zwinął stąd i już się wami nie interesuje, już go to miejsce nie obchodzi. Dzisiaj ta wspólnota obchodzi go bardziej niż jeszcze tydzień temu. I to, co dzisiaj ma jej do zaofiarowania, jest większe i mocniejsze, niż to, co mógł zrobić, będąc tutaj proboszczem. Nie myślmy o Marku w czasie przeszłym. Pan Bóg nie zabiera nam ludzi! Pan Bóg nam zawsze ich zwraca, kiedy nam się wydaje, że odeszli - dodał hierarcha.
W dzisiejszych uroczystościach pogrzebowych brał udział m.in. Jan Kurek z Katowic, kuzyn mamy ks. Marka. - Spotykałem się z Markiem bardzo często. Ostatnio byliśmy tu wraz z rodziną we wrześniu ubiegłego roku, na jego 60. rocznicę urodzin. Pokazywał nam kościół, cieszył się tym, co się tutaj dzieje. Ja byłem zresztą prawie przy jego urodzinach. W 1963 r. wiozłem samochodem jego spodziewającą się dziecka mamę Czesławę wraz z mężem Henrykiem z Trzebini do szpitala w Krakowie, gdzie Marek się urodził - wspomina pan Jan.
Wśród żegnających zmarłego kapłana byli dziś także m.in. koleżanki i kolega z klasy licealnej w Trzebini, zdający wraz z nim maturę w 1982 r.: Danuta Kuglin, Anita Piwowarczyk, Grażyna Majcherczyk, Rafał Lemberger i Anna Nykiel. - Spotykamy się regularnie w naszym gronie klasowym. Do tej pory zawsze z udziałem Marka. Ostatni raz byliśmy u niego w Bieszczadach, bo tam zaprosił nas do domku, którym się opiekował. Było to trzy tygodnie temu. Umawialiśmy się na 26 października na zbieranie rydzów. Nie spodziewaliśmy się, że kolejne spotkanie odbędzie się wcześniej, przy okazji jego pogrzebu. Byliśmy wypróbowanymi przyjaciółmi. Trudno nam wciąż jeszcze pogodzić się z jego śmiercią. Dodam jeszcze, w imieniu nas wszystkich, że Marka zapamiętamy z jego ostatniego sformułowania. Na pewno jednak nie przypuszczał wówczas, że to nasze ostatnie spotkanie, ostatnia wspólna Msza św., ostatnie uściski dłoni. Powiedział wówczas coś zastanawiającego: "Wiecie co? Jesteśmy już w takim wieku, że powinniśmy powoli przygotować się do procedury »lądowania«". To "lądowanie" przyjęliśmy wówczas z lekkim uśmiechem, aczkolwiek teraz, gdy wspominamy Marka, sądzimy, że chodziło mu o to, iż startujemy na ziemi na początku naszego życia, potem lądujemy na jego koniec w niebie. I on teraz tam wylądował - mówiła D. Kuglin.
Na stoliku przy znajdującym się w kościele pomniku św. Jana Pawła II wyłożono księgę kondolencyjną. Zawiera już wiele, niekiedy wzruszających wpisów i ciągle przybywają nowe. Wpisali się, niekiedy nawet wierszem, parafianie, przyjaciele, współpracownicy. "Dziękuję Bogu, że postawił księdza na mojej drodze. Dziękuję Tobie, drogi księże Marku, za życzliwość, uśmiech, modlitwę i dobre słowo. A przede wszystkim, że byłeś zawsze gotowy nieść pomoc. (...) Będzie nam księdza wszystkim brakowało. Pocieszamy się myślą, że spotkamy się kiedyś ponownie. Spoczywaj w pokoju, drogi księże Marku, będziemy tęsknić" - napisała "wdzięczna parafianka Ania z rodziną". "Pamiętaj o nas, Proboszczu, tam, w krainie Światła" - dodała parafianka Krystyna Herej-Szymańska. Wpisali się także m.in. współpracownicy zmarłego z czasów, gdy w 2016 r. był szefem Departamentu Wydarzeń Centralnych w Komitecie Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. "Drogi ks. Marku, najlepszy Szefie, dziękujemy Ci za niesamowite świadectwo, za to ogromne serce, które mieściło nas wszystkich, za to, że umiałeś słuchać i słyszeć, za przykład otwartości, ogromnej wiary, za zaufanie, za bycie dla nas przykładem, przyjacielem i nauczycielem" - napisali m.in. współpracownicy i przyjaciele.
Druga część uroczystości pogrzebowych ks. Hajdyły odbędzie się w sobotę 20 lipca w kościele św. Floriana przy ul. Warszawskiej 1B. Zmarły był kanonikiem działającej przy tej świątyni Kapituły św. Floriana i św. Jana Pawła II. O godz. 11.20 nastąpi wprowadzenie trumny z ciałem zmarłego kapłana do świątyni, potem będzie odmawiany Różaniec. O godz. 12 rozpocznie się zaś pogrzebowa Msza św.
Czytaj także:
Wzruszające były sceny pożegnań przy trumnie zmarłego proboszcza. Bogdan Gancarz /Foto Gość