Na cmentarzu Salwatorskim odbył się 24 października pogrzeb ks. inf. Jerzego Bryły (1928-2024), zmarłego 19 października najstarszego kapłana archidiecezji.
Pożegnano go w kościele sióstr norbertanek pw. św. Jana Chrzciciela na krakowskim Zwierzyńcu, służącym od II poł. XII w. parafii Najświętszego Salwatora, której zmarły był proboszczem w latach 1975-2005.
Mszę, której przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz, koncelebrowało kilkudziesięciu kapłanów, m.in. biskupi Jan Zając i Robert Chrząszcz. Przed rozpoczęciem Mszy odczytano listy od abp. Marka Jędraszewskiego, kard. Kazimierza Nycza, niegdyś biskupa pomocniczego w Krakowie, i bp. Romana Pindla, niegdyś rektora krakowskiego seminarium duchownego. Zmarłego wspomniał także kard. Dziwisz. - Ileż razy bywałem w tym kościele, zapraszany przez niego. Był zawsze radosny, pogodny. Miał serce dla wszystkich, szczególnie biednych. Żegnamy go z żalem, ale równocześnie z wdzięcznością po 96 latach życia, w tym 72 latach życia kapłańskiego - mówił kardynał.
Kazanie wygłosił ks. Dariusz Raś, archiprezbiter kościoła Mariackiego, następca ks. Jerzego na stanowisku kapelana Bractwa Kurkowego. - Byłeś człowiekiem szczęśliwym, błogosławionym. Twoje ślady są dla nas drogowskazem, jak żyć. Byłeś dobrym duchem naszego miasta. Miałeś niezwykły dar wysławiania się, którym od paru ziemskich dni służysz już tam, w niebie - mówił archiprezbiter.
W imieniu kapłanów archidiecezji żegnał zmarłego ks. prof. Robert Tyrała, rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. - Był człowiekiem z sercem otwartym na każdego. Był dobrym pasterzem, który znajdował miłosierną dłoń dla ubogich i potrzebujących, słowa nadziei i umocnienie dla artystów, dobry gest pomocy dla głuchoniemych. Dla nas pozostanie przykładem księdza otwartego i radosnego, choć znającego swoją wartość. Ja osobiście dziękuję mu za przykład szacunku dla każdego człowieka. To był ksiądz nie z tego świata, bo mimo że stał mocno na ziemi, to nieustannie wpatrywał się w niebo, a jego artystyczna dusza rozumiała potrzeby innych, bo widział dalej i głębiej - powiedział rektor.
W imieniu krakowian przemówił z kolei prof. Jacek Majchrowski, prezydent miasta w okresie, gdy w 2014 r. ks. Bryła otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Krakowa. - Ciężko jest żegnać, stojąc nad jego trumną, kogoś, z kim się utrzymywało kontakty, którego się dobrze znało ponad 30 lat. Poznałem go, gdy byłem wojewodą krakowskim. Wspólnie doprowadziliśmy do tego, że mimo licznych przeciwności udało się rozbudować cmentarz Salwatorski. Był duszpasterzem całego miasta, osobą przez całe życie przyciągającą do siebie. Pracując na Uniwersytecie Jagiellońskim, wiedziałem, że nie ograniczał się do działalności parafialnej, lecz zapraszał na Salwator także przedstawicieli środowiska akademickiego. Cechowało go z jednej strony poczucie humoru, ale z drugiej strony - powaga i dostojeństwo - wspomniał prof. Majchrowski.
Zmarłego duszpasterza żegnali także m.in. Zdzisław Grzelka, starszy Bractwa Kurkowego, oraz - w imieniu środowisk twórczych - prof. Dorota Segda, aktorka, stojąca do niedawna na czele Akademii Sztuk Teatralnych, która nazwała ks. Jerzego "kapłanem artystą" i recytowała fragmenty poematu Cypriana Norwida "Promethidion". Śpiewem pożegnali go zaś wokaliści Ewa Warta-Śmietana i Andrzej Lampert.
W uroczystościach żałobnych brał udział także m.in. ks. Jarosław Antosiuk, proboszcz parafii prawosławnej w Krakowie. Ksiądz Jerzy wielokrotnie uczestniczył w spotkaniach w ramach Tygodnia Ekumenicznego w Krakowie.
Ze względu na to, że w Mszy brały udział osoby głuche, których zmarły był duszpasterzem, modlitwy były tłumaczone na język migowy.
Po Mszy uformował się kondukt i trumnę z ciałem zmarłego odprowadzono na cmentarz Salwatorski. Ksiądz Bryła spoczął obok swojego przyjaciela bp. Albina Małysiaka (1917-2011), niedaleko od grobu swojego wielkiego poprzednika na probostwie salwatorskim - ks. Ferdynanda Machaya (1889-1967) oraz wielu artystów, dla których był przewodnikiem duchowym.
Wśród osób licznie odprowadzających swojego duszpasterza na cmentarz rozlegały się głosy ze słowami: "Santo subito" (Natychmiast święty), nawiązujące do słów z rzymskiego pogrzebu Jana Pawła II. - Byłem wikarym w parafii Najświętszego Salwatora w latach 2007-2012, gdy proboszczem był ks. Stefan Misiniec, następca ks. Jerzego. On sam wciąż jednak mieszkał przy klasztorze, miałem więc okazję przyjrzeć mu się bliżej. Nazywałem go pół żartem św. Jerzym, tyleż ze względu na wiszący u niego na ścianie portret pędzla Wlastimila Hofmana, gdzie malarz przedstawił go pod postacią tego świętego, co w podziwie dla jego postawy duchowej. Imponował mi pobożnością i głęboką wiarą. Zapamiętałem jego oddanie ludziom. Nie spotkałem osoby, która by wyraziła się o nim krytycznie. Jestem przekonany, że ksiądz infułat przebywa już w niebiańskim empireum. Czy Kościół zobaczy natomiast heroiczność jego cnót? Czas pokaże - wspomniał ks. Mirosław Kulesa, proboszcz parafii w Bęble.
- Jego dobroć, wsparcie towarzyszyło mi zawsze, kiedy tego potrzebowałam. Odkąd go poznałam, stał się w moim życiu jedną z najważniejszy osób i pozostanie w mojej wdzięcznej pamięci na zawsze - dodała śpiewaczka Ewa Warta-Śmietana, kierująca Fundacją Pomocy Artystom Polskim "Czardasz".
Pod tekstem dołączonych jest 9 galerii z fotografiami.
Ks. Jerzy Bryła prezentuje swój portret jako św. Jerzego, namalowany przez znanego artystę Wlastimila Hofmana. Grzegorz KozakiewiczCzytaj także:
Msza św. za duszę ks. Jerzego Bryły