Odnoszę wrażenie, że pogrzebów z urną zamiast trumny mamy coraz więcej. Patrzę na to zjawisko z żalem.
Jeżeli 100, a może nawet 200 tysięcy ludzi przyjechało bez jakiejś szczególnej zachęty, by pokutować za swoje i cudze grzechy, to chyba znaczy, że pokłady zdrowej religijności są w nas wciąż żywe i głębokie.
Wystarczająco poważne to mogą być na przykład podatki, czy wojskowe helikoptery, ale już nie życie dzieci nienarodzonych.
My, księża, czasami nie mamy odwagi przypomnieć o poście piątkowym, a co dopiero wezwać do wielkiej pokuty pod murami Jasnej Góry. Wątpliwości pozbyłem się w ostatni poniedziałek, po czarnym proteście.
Jeszcze chyba nigdy nie było tak blisko do całkowitej prawnej ochrony dzieci nienarodzonych.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.