Aż 9 tys. licealistów ma szansę spotkać dziś miłosiernego Boga! W Tauron Arenie trwa drugi dzień spotkania "Młodzi i miłosierdzie".
Czy z tej szansy skorzystają? Wybór należy do nich. Jedno jest pewne: znów mają w czym wybierać, bo dzień - podobnie jak i wczoraj - rozpoczął się od rozważania przypowieści o miłosiernym Samarytanie.
Najpierw opowiedział ją - a raczej wytańczył - zespół "Soul 'n' Flow". Później odczytane zostały słowa Ewangelii, po których - bardzo spontanicznie - młodzież zebrana w sportowej hali zaczęła nagle klaskać. - Dobrze, że tak zareagowaliście! Bo to znaczy, że klaszczecie na cześć Boga! Te oklaski są dla Jezusa, bo to Jego słów wysłuchaliście - komentował prowadzący spotkanie Michał Nikodem.
Następnie świadectwem swojego życia podzielił się Krzysztof Demczuk - kiedyś narkoman, dziś psychoterapeuta uzależnień i lider wspólnoty Metanoia, szczęśliwy mąż oraz tata dwójki dzieci. - Ludzie mówili o mnie, że jestem bandziorem, i mieli rację. Bo jak inaczej można było nazwać człowieka, który nie trzeźwiał i zdarzyło się, że kopał na ulicy ojca trójki dzieci, mówiąc, że go zabije? Tak właśnie kiedyś zrobiłem. Wtedy myślałem, że przegrałem swoje życie - opowiadał, a młodzież słuchała tych z dużym zaskoczeniem i przejęciem.
Jak przekonywał, dla Jezusa jego życie nie było jednak przegrane, a przemiana zaczęła się 10 kwietnia 1996 r., gdy przyjaciel wygłosił mu kerygmat. - Nie rozumiałem tego, ale uklęknąłem. Przez kolejnych 12 dni nic się jednak nie zmieniało. Dopiero 22 kwietnia na spotkaniu wspólnoty, do której zacząłem chodzić, poprosiłem Jezusa, by zabrał ode mnie narkotyki. I zabrał, a ja dziś wiem, że to był cud. Brałem takie substancje, których odstawienie z dnia na dzień jest niemożliwe, bo one zaczynają uczestniczyć w metabolizmie człowieka. Potrzebny jest silny detoks, a ja rano obudziłem się i nie czułem narkotycznego głodu. To co się stało, było rzeczą ponadnaturalną - zapewniał K. Demczuk. Od tego dnia jest "czysty".
- Krzysiek to jeden z największych liderów Kościoła w Polsce swego pokolenia. On naprawdę prowadzi niesamowite Boże dzieła - mówił z kolei bp Grzegorz Ryś, który tłumaczył też licealistom Ewangelię o Samarytaninie.
- Krzysiek przed laty pojechał na rekolekcje (które stały się przełomem w jego życiu) tylko po to, by je wyśmiać i rozwalić od środka. Bóg potraktował go jednak wtedy poważnie. Tak samo poważnie Jezus potraktował człowieka, o którym czytamy na kartach Ewangelii. On chciał wystawił Jezusa na próbę, być od Niego mądrzejszym, a Jezus zrobił z tego spotkania poważną rozmowę. Dlaczego? Bo Jezus zawsze traktuje ludzi poważnie. Was też, jak wszyscy tutaj siedzicie, i z każdym z osobna chce pogadać. O was, bo kocha was takimi, jakimi jesteście - zapewniał bp Ryś, zachęcając licealistów do odważnego podjęcia rozmowy z Jezusem, gdy będzie On wystawiony w Tauron Arenie w Najświętszym Sakramencie.
- Czy zadajecie Jezusowi pytanie, co macie robić, by żyć wiecznie? To nie jest pytanie tylko dla 90-latków, ale i dla was - zapewniał bp Ryś, dając jednocześnie młodzieży do myślenia. - Niedawno spowiadałem młodego chłopaka. Robił w swoim życiu dziwne rzeczy. Zapytałem go, czy wie, dlaczego tak jest. Po chwili odpowiedział, że w zasadzie to nie ma w swoim życiu celu. Tu jest problem - mamy coraz bardziej nowoczesne zabawki, ale gubimy sens życia. A Jezus mówi: idź za mną, a będziesz miał życie wieczne - przekonywał bp Ryś, dodając, że nieprzypadkowo statystyki podają, iż wśród uczniów gimnazjów aż 40 proc. uczennic klas III ma myśli samobójcze.
- Odwiedziłem kiedyś liceum, w którym jedna z uczennic aż 17 razy próbowała popełnić samobójstwo. Za 17. razem zrobiła to skutecznie. Współczesny świat próbuje nam wmówić, że co to za życie, kiedy idzie się za Jezusem, że to zawracanie głowy. A jednak bez Jezusa ludzie nie są szczęśliwi, leżą pobici i obdarci przez grzech. Wpadają w uzależnienia. Dopiero gdy spotkają Boga, zaczynają odnajdywać sens życia - tłumaczył bp Grzegorz.
Co na to wszystko młodzież? Reakcji było tyle, ile osób w Tauron Arenie, jednak zdecydowana większość licealistów, mimo że na te wyjątkowe rekolekcje przyszła z różnych powodów, była poruszona. - Takie słowa są nam potrzebne i robią duże wrażenie. Szkoda, że nie wszyscy nasi koledzy potrafią to zrozumieć. Ale może i oni kiedyś odnajdą wiarę - mówili uczniowie.
I rzeczywiście, niektórzy po pierwszej części spotkania wyszli z Tauron Areny. Jednak wszyscy ci, którzy zostali do końca, nie żałowali, bo Duch Święty znów mocno tam działał i przemieniał serca.
Warto dodać, że we środę, podobnie jak i wczoraj, młodzież odwiedził kard. Stanisław Dziwisz.
Czytaj także: