Zgłoszony przez Jarosława Gowina „kontrowersyjny kandydat” na radnego, opowiada o wydarzeniach sprzed lat i publikacji, po której został nazwany „pornokandydatem”.
Michał Sroka miał wystartować w najbliższych wyborach do Rady Miasta Krakowa z pierwszego miejsca okręgu nr 2, obejmującego dzielnice II i III, czyli Grzegórzki i Prądnik Czerwony. Znalazł się na liście koalicji Prawa i Sprawiedliwości, Solidarnej Polski i Polski Razem. To właśnie Jarosław Gowin wystawił jego kandydaturę.
Jednak kilka tygodni przed wyborami Sroka zrezygnował z ubiegania się o mandat radnego.
Tydzień temu jednak media obiegła skandaliczna informacja: „Na listach do Rady Miasta będzie osoba skazana za rozpowszechnianie twardej pornografii”. Tą osobą był właśnie Michał Sroka.
Tekst ukazał się na stronie lovekrakow.pl. Jak podaje jego autor, w 2007 roku w nocy przed Marszem Tolerancji Michał Sroka, sympatyzujący wówczas z Młodzieżą Wszechpolską, wraz z kolegami rozwieszali plakaty. Po tej akcji dwudziestoletni wówczas działacz został skazany przez krakowską prokuraturę za rozpowszechnianie twardej pornografii.
O sprawie zrobiło się głośno, temat podchwyciły inne media. Młody polityk nie wypiera się przeszłości. Plakaty były. Sprawa w sądzie była. Wyrok zapadł. Nie uważa się jednak za „pornokandydata”, a tak może teraz przeczytać o sobie w sieci.
Redakcja lovekrakow.pl postanowiła zapytać Srokę, czy ich informacje są wiarygodne. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że sam Sroka nie dostał w tekście możliwości obrony.
- To prawda, że rozmawiałem z autorem przez telefon. Nie chciałem jednak tak ważnej sprawy omawiać tą drogą. Było koło południa, umówiliśmy się na spotkanie o 18.00. Po jakiś 40 minutach zobaczyłem gotowy artykuł na stronie - mówi bohater tekstu.
Zgodnie z artykułem opublikowanym na portalu lovekrakow.pl plakaty przedstawiały: „m.in. kobietę współżyjącą z psem czy homoseksualnego mężczyznę z dwoma chłopcami”. Taką informację powtórzyły inne (także ogólnopolskie) media.
M. Sroka inaczej pamięta te plakaty. - To były czarno-białe wydruki z domowej drukarki. Na jednym była kobieta w połowie w negliżu. Głaskała owczarka niemieckiego i mówiła: „Ja i mój Puszek też chcielibyśmy wziąć udział w Paradzie Równości”. Na drugim było trzech młodych mężczyzn, którzy wyglądali na życiowych nieudaczników. I podpis mówiący mniej więcej o tym, że dziewczyny są dla tych, którzy nie potrafią dobrze szukać w Internecie - opowiada polityk.