- Na wszystkie możliwe sposoby ukazywał słowem i życiem, jak piękny jest człowiek, którego odkupił Jezus Chrystus, nawet jeśli sam tego nie dostrzega, jak piękny jest każdy człowiek w swej pełni, nawet jeśli błądzi - mówił o kalwaryjskim pielgrzymie o. Romuald Kośla OFM.
Msza św. z obrzędem pożegnania została poprzedzona czuwaniem modlitewnym. Przy biciu kalwaryjskich dzwonów do bazyliki Matki Bożej Anielskiej wprowadził trumnę z ciałem zmarłego 5 września kard. Mariana Jaworskiego bp Damian Muskus OFM.
Eucharystii, z udziałem niemal 30 przedstawicieli polskiego i ukraińskiego Episkopatu, delegacji rządowych i samorządowych, kapłanów, osób konsekrowanych, bliskich i przyjaciół pierwszego po wojnie metropolity lwowskiego obrządku łacińskiego, przewodniczył jego następca abp Mieczysław Mokrzycki.
Homilię wygłosił o. Kośla OFM, który przypomniał związki zmarłego kardynała z polską Jerozolimą. - Opatrznościowe było jego dorastanie do służby kapłańskiej właśnie tu, na Kalwarii, w cieniu krzyża, u boku Bolejącej Matki - mówił. Jak podkreślił, tutaj młody ks. Jaworski zrozumiał, że kapłaństwo wymaga od człowieka "świętego unicestwienia" i "szaleństwa miłości", które może doprowadzić do "prawdziwego poznania siebie, zakochania się w Chrystusie i naśladowania Go w służbie człowiekowi".
- Ksiądz kardynał sam zachwycał się pięknem ludzkiej natury i dążył do tego, aby ludzie zechcieli je odkryć, aby pokochali całe swoje człowieczeństwo, niczego nie wyłączając, nawet jego słabości, kruchości - wspominał zakonnik. - Na wszystkie możliwe sposoby ukazywał słowem i życiem, jak piękny jest człowiek, którego odkupił Jezus Chrystus, nawet jeśli sam tego nie dostrzega, jak piękny jest każdy człowiek w swej pełni, nawet jeśli błądzi - dodał.
Ojciec Kośla wyjawił, że kard. Jaworski w swojej ostatniej woli prosił, aby kazanie pogrzebowe było "dziękczynieniem opatrzności Bożej za jej cudowne znaki dla naszej archidiecezji lwowskiej po upadku reżimu totalitarnego i ateistycznego". Deklarując wypełnienie woli zmarłego, wezwał do dziękczynienia za odrodzone życie religijne w archidiecezji lwowskiej po upadku komunizmu.
Dziękował za "niezłomnych ludzi wiary, którzy pod pręgierzem programów ateizacji, czyli wypłukiwania różnymi narzędziami osocza Boskiego życia z ludzkich dusz, pozostali wierni Chrystusowi i Jego miłości", za tych, którzy oddali swoje życie za Chrystusa i nie ugięli się przed represjami totalitarnego państwa, za odnowione struktury kościelne i parafie, seminarium duchowne i odrodzenie życia zakonnego na Ukrainie oraz pielgrzymkę Jana Pawła II w 2001 r. oraz beatyfikację abp. Józefa Bilczewskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego.
Franciszkanin zauważył ponadto, że kard. Jaworski, podobnie jak Jan Paweł II i kard. Franciszek Macharski, odszedł do domu Ojca w dniu poświęconym szczególnie Matce Bożej. - Zdumiewające, że ci trzej pasterze Kościoła, odpowiedzialni za owce im powierzone, rozkochani za życia w Ukrzyżowanym i Jego Bolesnej Matce, wierni kalwaryjscy pielgrzymi, do wieczności przeszli przez Jej odpłacające miłością za miłość Niepokalane Serce - dodał.
- Księże kardynale Marianie, nawiedzając kalwaryjskie sanktuarium, zapewne nieraz patrzyłeś na siebie i widziałeś przede wszystkim swoją słabość i bezradność. Chrystus jednak i Jego Matka widzieli cię w całej rozciągłości pasterskiej misji, jakiej się podjąłeś; widzieli cię w tym, co wybiegało poza czasy i okoliczności, w których przyszło ci służyć, kochać i cierpieć - mówił zakonnik.
Jak stwierdził, im bardziej kardynał doświadczał słabości, zwłaszcza po wypadku i w ostatnich miesiącach życia, tym bardziej w pokorze oddawał ją Chrystusowi przez Maryję. Według niego, słabość zmarłego hierarchy była fundamentem jego "pokornej świętości". - Wiedziałeś, że idąc za Chrystusem drogą krzyża, trzeba ukochać tę swoją słabość i całkowicie oddać się woli Ojca - mówił.
- Dziękujemy Bożej opatrzności za ciebie, za twoje czułe, ojcowskie serce, szeroko otwarte dla wszystkich, za życzliwe i uśmiechnięte oblicze, które przyciągało jak magnes tchnącą z niego dziecięcą ufnością - żegnał kalwaryjskiego pielgrzyma o. Kośla.
- Twoje ciało, jak obumarłe ziarno, składamy w kalwaryjskiej ziemi uświęconej modlitwami pielgrzymów, a nierzadko zroszonej ich łzami. Strzec go będzie Boża Rodzicielka Maryja, która tu króluje, uzdrawia i pociesza - mówił na koniec dawny prowincjał bernardynów. - Wierzymy głęboko, że to, co wyrosło z ziarna twego życia zanurzonego w glebę tego świata, teraz już w całej pełni raduje oczy mieszkańców nieba, że to twoje ludzkie życie, jak ziarno gorczycy, na ziemi maleńkie, w niebie stało się prawdziwym miejscem spotkania ze Stwórcą - podsumował.
Kardynał Jaworski został pochowany w krypcie kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Kalwaryjskiej, tak, jak tego pragnął. - Dziś powraca do Kalwarii, by spocząć na zawsze w sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskiej. Wierzymy, że w domu Ojca Niebieskiego spotka wielkiego pielgrzyma kalwaryjskiego i serdecznego przyjaciela - św. Jana Pawła II - mówił, żegnając go, kard. Stanisław Dziwisz. - Dziękujemy dziś Bogu za to, kim zmarły był i jakie zostawił nam dziedzictwo wiary i mądrości, wzór umiłowania Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki, przykład oddania oraz wiernej służby Kościołowi i człowiekowi - dodał.
Podczas uroczystości odczytany został list kondolencyjny przewodniczącego KEP abp. Stanisława Gądeckiego:
Czytaj także: