Nowy numer 13/2024 Archiwum

Lek. Lidia Stopyra: Błędy w systemie nie uprawniają nas do negowania istnienia wirusa

- Cieszmy się, że możemy walczyć o każde życie. I każde życie szanujmy - apeluje ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

Wiele osób podważa również sens noszenia maseczek powielając mit, że powodują one grzybicę płuc. Nie brakuje również księży, którzy piszą w ten sposób w mediach społecznościowych.

Maseczki chronią, grzybicy nie powodują. Najlepiej, by nosili je wszyscy, w myśl zasady "ja chronię ciebie, a ty mnie". Na moim oddziale do tej pory było leczonych 150 zakażonych dzieci. Nikt z personelu się od nich nie zaraził.

Przy pracy z zakażonymi pacjentami do skomplikowanych procedur używamy masek z filtrami, do prostszych - zwykłych, chirurgicznych. One naprawdę działają. Gdy trzeba, wkładamy też tzw. ubrania barierowe. W upalne dni jest w nich bardzo ciężko, a ludzie mają problem, by włożyć maseczkę, gdy na kilkadziesiąt minut idą w miejsce publiczne. Przecież nikt nikomu nie każe chodzić w nich przez całą dobę! Co ważne, nie musimy mieć maseczki, jeśli zachowujemy odległość 2 metrów od drugiej osoby. Ja też trzymam się tej zasady. Gdy do mojego gabinetu przychodzi np. dziennikarz i rozmawiamy przez godzinę zachowując odległość kilku metrów, to maseczki nie są potrzebne. Gdy jednak ktoś wchodzi do gabinetu i podchodzi do mojego biurka - np. z dokumentami - mając odruch bezwarunkowy zakaźnika zakładam maseczkę, a potem równie automatycznie ściągam ją.

Jeśli niektórzy maseczkę wkładają tylko po to, by uniknąć mandatu, to oczywiście nie ma to sensu. Wiele osób wkłada też jedną i tę samą maseczkę. To jest po prostu niehigieniczne. A widziałam też, jak się maseczki pożycza…. Ale to temat na osobną rozmowę. Apeluję więc: dla dobra innych bądźmy solidarni i odpowiedzialni, nośmy maseczki. Szczególnie powinni to rozumieć chrześcijanie, w imię miłości bliźniego. To, iż środowiska katolickie protestują przeciwko noszeniu maseczek (i innym zasadom), jest naprawdę przykre. Jest też sprzeczne z religią. Więcej: nienoszenie maseczek w obecnej sytuacji epidemiologicznej jest grzechem przeciw piątemu przykazaniu. Dlaczego? Bo jeżeli nie nosimy maseczki, a jesteśmy zakażeni, zarażamy i może to trafić na słabego, schorowanego człowieka, który umrze. Zastanówmy się, jak dużo jest wśród nas ciężko chorych ludzi. Niekoniecznie starych.

Czytelnicy często zarzucają nam też, że pisząc o epidemii podsycamy panikę, a za mało mówimy o błędach systemu.

Błędy w systemie niewątpliwie są. Olbrzymie. I trzeba je naprawiać, szukać rozwiązań, dążyć do ochrony każdego życia. Ale te błędy w systemie nie uprawniają nas do negowania istnienia wirusa. A to często zdarza się i to niestety w środowiskach katolickich, które zarzucają nam, że podsycamy panikę (także tą rozmową). W Polsce epidemia COVID ma przebieg stosunkowo łagodny. Ale na świecie w ciągu pół roku zmarło z powodu COVID prawie milion ludzi. Sytuacja jest rozwojowa, w ciągu kolejnych 6 miesięcy ta liczba może sięgnąć 2 a nawet 4 milionów. To dużo. I co z tego, że są to głównie ludzie starsi? To przykre, gdy środowiska katolickie tak lekceważąco podchodzą do starego, schorowanego, ludzkiego życia. Przecież w Kościele też jest wielu wybitnych, wartościowych - choć już wiekowych - autorytetów. Wiele się jeszcze możemy od nich nauczyć. Gdy we Włoszech i Hiszpanii, w sytuacji braku respiratorów, europejskie komisje etyczne ustalały rekomendacje dla lekarzy kogo mają ratować, nie określiły jako pierwszego kryterium wieku, ale wartość społeczną człowieka. My mamy sytuację znacznie lepszą. Na razie nie musimy wybierać, kto ma żyć, a kto umrzeć. I jeśli odpowiedzialnie się zachowamy, nie będziemy musieli wybierać. Cieszmy się więc, że możemy walczyć o każde życie.

Na koniec - co odpowiedziałaby Pani tym, którzy twierdzą, że wystarczy budować odporność (i więcej mówić o tym w mediach), by w ten sposób uniknąć zakażenia?

Odporność trzeba wzmacniać, zdrowo się odżywiając i prowadząc aktywny tryb życia. Jest jednak wśród nas wiele osób, które przez lata palą papierosy, jedzą fast food, nie uprawiają sportu. I nagle mamy COVID, więc co? Robimy zwrot o 180 stopni? Zaczynamy się zdrowo odżywiać i jeść witaminy licząc na to, że wszystko będzie dobrze? Ale tak się nie da. Jeśli ktoś cały czas dba o zdrowie, to będzie to procentowało podczas epidemii. Jeśli nie, to nie da się tego nadrobić w szybkim tempie. Wokół nas jest wiele schorowanych osób, chociaż ich nie rozpoznajemy. Gdy jest się lekarzem, ma się tę świadomość, że przewlekle chorzy ludzie nie zbudują odporności. Żadnymi sposobami.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy