Asia, Agnieszka oraz Jasio blisko 18 lat temu powiedzieli "tak" pani Basi oraz panu Pawłowi. Publikujemy reportaż, który otrzymał Nagrodę Młodych Dziennikarzy im. Bartka Zdunka w kategorii "Reportaż - po debiucie".
Pomocną dłoń wyciągnęła do nich dyrektor ośrodka: zaproponowała założenie rodziny zastępczej, która otrzymuje wsparcie finansowe. Dzięki niemu małżeństwo bez obaw o sprawy materialne mogło przyjąć pod swój dach całe rodzeństwo.
Bo motywacja jest najważniejsza
O tym, jak w przypadku rodziców adopcyjnych ważna jest odpowiednia motywacja, mówi mi psycholog Anna Skwarka-Buzała (kierownik Małopolskiego Ośrodka Adopcyjnego). - Dziecko nie może być receptą na problemy w małżeństwie czy kryzys w rodzinie - podkreśla. Przywołuje również historię małżeństwa z Podhala, które chciało adoptować dziecko, ponieważ nie miało komu przepisać swojego majątku. Komu zostawić te hektary, lasy, pola? Pytali.
Pani Basia oraz pan Paweł nie pytali o to, o co para z Podhala. Nie mamy dzieci: trudno – trzeba się z tym chyba jakoś pogodzić. Tak myśleli, ale tylko do czasu. Pewnego dnia, gdy mąż był w pracy, pani Basia obejrzała w telewizji program, którego tematem była adopcja oraz metoda in vitro. Słowa, jakie w nim padły, pani Basia pamięta do dziś.
- Tam był taki ksiądz, który mówił, że w domach dziecka jest tyle dzieci, którymi nie ma się kto zająć. I pytał, dlaczego ludzie wbrew Bogu korzystają z tej metody i sztucznie tworzą dzieci, skoro jest tyle dzieci, co tak czekają na mamę i tatę i tak chciałyby mieć swoją rodzinę - wspomina.
Wypowiedź ta nie tylko ją poruszyła, ale uświadomiła również, jak bardzo chciałaby być mamą. Ich dom pełen miłości był pusty - nie było w nim dzieci, których oboje pragnęli równie mocno, chociaż żadne z nich nie mówiło o tym głośno.