Asia, Agnieszka oraz Jasio blisko 18 lat temu powiedzieli "tak" pani Basi oraz panu Pawłowi. Publikujemy reportaż, który otrzymał Nagrodę Młodych Dziennikarzy im. Bartka Zdunka w kategorii "Reportaż - po debiucie".
Gdy tylko pan Paweł wrócił z pracy, jego żona natychmiast opowiedziała o tym, co oglądała i zapytała wprost, czy chciałby zostać tatą. Na jego odpowiedź nie musiała długo czekać. Już następnego dnia para była w Krakowie w ośrodku adopcyjnym.
A teraz mówię "sprawdzam"
Na samym początku "sprawdzam" małżeństwu powiedzieli psychologowie przeprowadzający rozmowy, od których zależało ich być albo nie być rodzicem.
- Pamiętam, jak pani psycholog pytała mnie, czy mąż pije alkohol. A ja od razu, że nie, że skąd. A ona dalej pyta: a może na weselach czy na spotkaniach ze znajomymi. A ja dalej, że nie, że ani kropelki, ani kieliszka. Bałam się, że jak powiem, że jak czasem coś na weselu, to nam zaszkodzę. Myślałam, że musimy być parą idealną, taką bez żadnej skazy. Żadnych kłótni, żadnych używek - opowiada pani Basia.
- To jest naturalny odruch – mówi mi psycholog Małopolskiego Ośrodka Adopcyjnego. – Jesteśmy świadomi tego, że kandydaci na rodziców, chcą pokazać się od jak najlepszej strony - przyznaje. Dodaje jednak przy tym, że wolałaby, gdyby przychodzące do nich małżeństwa były szczere oraz nie bały się mówić o swoich problemach. I nie chodzi tutaj o to, by nie wydać im pozytywnej opinii, ale o to, by po prostu pomóc im przezwyciężyć trudności.
Następnie "sprawdzam" powiedziały dzieci. Było ich troje: dwie śliczne dziewczynki - Asia (4-latka) i Agnieszka (3-latka) - oraz Jasio (20 miesięcy). Chłopczyk równie śliczny, ale chory na astmę oskrzelową i poważnie opóźniony w rozwoju. Mając niecałe 2 lata, nie potrafił chodzić, mówić ani gryźć. Pracownicy ośrodka wiedząc, ile opieki i poświęcenia wymaga opieka nad całym rodzeństwem, radzili małżeństwu adopcję tylko dziewczynek.
- Mówili nam, że nie musimy brać całej trójki. Kazali nam się nad tym dobrze zastanowić, ale my z mężem to się nawet nad tym nie zastanawialiśmy. Bo jak by człowiek tak o tym wszystkim zaczął rozmyślać, rozważać wszystkie za i przeciw, to nigdy by się nie zdecydował. Ja nie wyobrażałam sobie zostawienia Jasia w domu dziecka. Sumienie nie dałoby mi spokoju. Ile razy człowiek myślałby o tym, że my go tam zostawiliśmy samego - mówi pani Basia.