Sprawa Brunona Kwietnia, oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Sejm RP oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią, wróciła na wokandę.
Na dziś i jutro (5 i 6 kwietnia) wyznaczono rozprawy apelacyjne ws. niedoszłego zamachowca. Ze względu na duże zainteresowanie mediów, zostały one przeniesione do budynku Sądu Okręgowego. 6 kwietnia odbędzie się niejawna część rozprawy.
W pierwszej instancji Brunon Kwiecień został uznany za winnego i skazany na 13 lat więzienia (o taki wymiar kary wnioskował prokurator) oraz przepadek równowartości korzyści majątkowych uzyskanych z handlu bronią. Na poczet wyroku sąd zaliczył skazanemu 3 lata spędzone w areszcie. Wyrok zapadł 21 grudnia 2015 roku.
Brunon Kwiecień był oskarżony o namawianie do przeprowadzania i przygotowywanie zamachu na Sejm. Do wybuchu 4 ton materiałów wybuchowych umieszczonych w transporterze opancerzonym skot miało dojść podczas omawiania w projektu budżetu, gdy w budynku parlamentu obecni są nie tylko posłowie, ale także prezydent, premier i ministrowie.
W trakcie śledztwa B. Kwiecień przyznał się do opracowywania planów i przygotowywania zamachu, ale nie do handlu bronią i podżegania studentów. Wraz z obrońcami przekonywał jednak, że jego działania były efektem prowokacji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Gdyby wykluczyć działania dotknięte tym grzechem pierwotnym prowokacji, to niewiele zostaje. Tak naprawdę: dyskusja na temat zamachu - mówił Maciej Burda, jeden z obrońców oskarżonego. - Moim zdaniem, jest zasadnicza różnica między dyskusją o zamachu a jego przygotowaniem - dodał adwokat.
Do zatrzymania B. Kwietnia - chemika pracującego wówczas na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie - doszło w listopadzie 2012 roku. Podczas procesu zachowywane były szczególne środki ostrożności - oskarżony był doprowadzany do sądu we wzmocnionym konwoju policyjnym, a każdy z wchodzących na salę rozpraw był szczegółowo sprawdzany przez funkcjonariuszy.
Czytaj także: