Napisali list do członków walnego zgromadzenia, w którym domagają się natychmiastowego spotkania i wyjaśnienia odwołania prezes Joanny Sadzik.
Taką informację podał portal onet.pl, publikując treść listu, jednak na stronie "Wiosny" nie jest on jeszcze dostępny. Nadal również pracownicy stowarzyszenia nie odbierają telefonów od dziennikarzy.
List miał zostać podpisany przez zdecydowaną większość osób pracujących w "Wiośnie". Otrzymał go m.in. ks. Grzegorz Babiarz oraz każdy z członków walnego zgromadzenia.
Jak czytamy, poprzez swój list pracownicy "Wiosny" wyrażają troskę o przyszłość stowarzyszenia i prowadzonych przez nie projektów społecznych, których realizacja stała się w tej chwili zagrożona.
"Liczymy, że podzielicie Państwo z nami tę postawę, odpowiecie na naszą prośbę i w szczerości i otwartości porozmawiamy o obecnej sytuacji i przyszłości »Wiosny«. Powagę sytuacji podkreśla skala kryzysu, zarówno wewnątrz, jak i w zewnętrznym otoczeniu organizacji: deklaracje o chęci odejścia z »Wiosny« wolontariuszy i pracowników, nerwowa atmosfera w relacjach z partnerami biznesowymi, liczne publikacje w mediach i komentarze w mediach społecznościowych.
W tej chwili »Wiosna« znalazła się na krawędzi. Nie mówimy tego, by nazwać nasze emocje i uczucia, ale odnosząc się do stanu faktycznego: reakcji wolontariuszy, partnerów biznesowych, mediów oraz pracowników. Bez nich Szlachetnej Paczki nie będzie.
Podczas poniedziałkowego spotkania z pracownikami ks. Grzegorz Babiarz, pytany o wiele kwestii dotyczących zarówno przyszłości i wizji rozwoju »Wiosny«, jak i bieżącej pracy operacyjnej, odsyłał nas do decyzji Walnego Zgromadzenia Członków Stowarzyszenia - już podjętych i tych, które mają zapaść w najbliższym czasie. »Wiosna« to wielka odpowiedzialność zarówno Walnego, Zarządu, jak i pracowników - chcemy wiedzieć, za co ją bierzemy, i zależy nam, by przed podjęciem przez Państwa kolejnych decyzji nasz głos został wysłuchany. Wierzymy, że wysłuchanie go pomoże również Państwu".
Wczoraj w geście solidarności z odwołaną prezes stowarzyszenia do dymisji podał się cały jego zarząd.
Przeczytaj także: