W krakowskiej kaplicy pw. świętych Borysa i Gleba nie ma już ikon Jerzego Nowosielskiego. Wywiozła je stamtąd Fundacja św. Włodzimierza.
O sprawie kaplicy pisaliśmy wielokrotnie w naszym portalu. Znajdowała się w kamienicy przy ul. Kanoniczej 15, którą przez 25 lat, od 1990 r. poczynając, zajmowała ukraińska Fundacja św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej. Prowadziła tu m. in. działalność kulturalną.
W 2015 r. krakowska Kapituła Metropolitalna na Wawelu, do której należy budynek, zdecydowała, że nie przedłuży już umowy najmu. Część kamienicy miały bowiem zająć m. in. biura komitetu organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży.
Wiele emocji wywołała m. in. sprawa ewentualnych przenosin kaplicy pw. świętych Borysa i Gleba, którą zaprojektował wybitny malarz ikon prof. Jerzy Nowosielski, ofiarowując do niej kilkanaście malowideł sakralnych. 13 marca Kapituła Metropolitalna ogłosiła, że kaplica zostanie na swoim miejscu.
We wrześniu okazało się jednak, że wyposażenia kaplicy nie ma już przy Kanoniczej. Komentarzom w sieci o „złym i pazernym” Kościele nie było końca.
Tymczasem ikony Nowosielskiego wywiozła...sama Fundacja św. Włodzimierza. Jej prezes, prof. Włodzimierz Mokry, ukrainista z UJ, zachowuje niestety od wielu miesięcy konsekwentne milczenie w tej sprawie. Nie przyczynia się to do rozjaśnienia jej kulisów.
Rozumiejąc, że pewnym działaniom w ich załatwianiu służy dyskrecja, trudno jednak zrozumieć niemal całkowity brak wyjaśnień ze strony prezesa Fundacji. Piszę to z przykrością, gdyż prof. Mokrego znam dobrze od ćwierć wieku i cenię wiele jego dokonań na niwie badań kultury ukraińskiej oraz pojednania polsko-ukraińskiego na gruncie chrześcijańskim.
W mediach przeważają opinie, że oto Kościół krakowski zniszczył wspaniale rozwijające się dzieło kultury ukraińskiej w Polsce, zaś biedna Fundacja robiła wszystko co mogła. Zdaje się jednak, że działania Fundacji opierały się głównie na staropolskim porzekadle „jakoś to będzie”.
Ks. Bronisław Fidelus, przedstawiciel Kapituły Metropolitalnej, zwracał wielokrotnie uwagę, że Fundacja nie odpowiadała na przedstawiane jej propozycje. O sprawie wyprowadzki Fundacji i kaplicy świętych Borysa i Gleba, nie wiedział przy tym oficjalnie ordynariusz diecezji przemysko-warszawskiej Kościoła Bizantyjsko-Ukraińskiego. Nie mógł więc podejmować działań w tej sprawie. Prezes Mokry śle zaś kolejne listy do papieża Franciszka.
Wracając zaś do kaplicy, to po wyprowadzce Fundacji z Kanoniczej, pozostawałaby ona pod zarządem Kapituły Metropolitalnej. Co do tego od początku nie było wątpliwości. Sprawę można było jednak chyba załatwić polubownie. Fundacja mogłaby pozostawić ikony Nowosielskiego w kaplicy jako depozyt, zaś sprawa odprawiania tam nabożeństw m.in. w trakcie ŚDM byłaby uregulowana przez porozumienie kurii metropolitalnej i krakowskiej parafii greckokatolickiej.
Tymczasem Fundacja uniosła się honorem i zabrała ikony z Kanoniczej. Odium „niszczyciela” spadło zaś na Kościół krakowski.
Pomysł na odtworzenie kaplicy świętych Borysa i Gleba ma ponoć prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski. Chce na ten temat rozmawiać z prof. Mokrym, prezesem Fundacji św. Włodzimierza.
Tej sprawy nie da się jednak załatwić bez porozumienia z władzami Kościoła Bizantyjsko-Ukraińskiego. Każda kaplica, nawet na terenie prywatnym jest przestrzenią sakralną, miejscem modlitwy. Jeśli ma służyć kultowi, musi to być uregulowane przez władze kościelne.
Czytaj także: